Podarowana przez Macrona książka polską stratą wojenną? Szef MKiDN rozwiewa wątpliwości

Wicepemier minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński potwierdza we wpisie na Twitterze, że książka Immanuela Kanta ofiarowana przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona papieżowy Franciszkowi, nie jest polską stratą wojenną. Wszystko wskazuje na to, że dzieło literackie trafiło do Francji już w okolicach początku XX wieku.

2022-10-26, 11:41

Podarowana przez Macrona książka polską stratą wojenną? Szef MKiDN rozwiewa wątpliwości
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ustaiło, że podarowana papieżowi książka nie jest polską stratą wojennę. Foto: Zuma Press/ FORUM

"Wbrew twierdzeniom niektórych mediów, ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego przewidywało, że dzieło to nie jest polską stratą. Proweniencję książki ustaliliśmy m.in. we współpracy z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich oraz ze stroną francuską. Wszystko wskazuje na to, że książka już na przełomie XIX i XX wieku znajdowała się we Francji" - napisał minister Piotr Gliński.

Wicepremier i szef resortu kultury rozwiał w ten sposób wątplliwości co do pochodzenia książki, jaką prezydent Francji Emmanuel Macron ofiarowa papieżowi Franciszkowi.

Podarunek wzbudził kontrowersje

Prezydent Emmanuel Macron podarował papieżowi Franciszkowi dzieło "Projet de Paix Perepetuelle" Kanta w poniedziałek podczas audiencji w Watykanie. Dzieło na pierwszej stronie ma polską pieczątkę z napisem: "Czytelnia Akademicka we Lwowie".

Dzieło trafiło do Pałacu Elizejskiego za sprawą paryskiego księgarza Patricka Hatchuela, który sprzedał dzieło Immanuela Kanta za cenę niecałe 2,5 tys. euro. - Historia tego tomu pokazuje, że nie może on pochodzić z hitlerowskich grabieży. Nie mam co do tego wątpliwości i będąc wyznania mojżeszowego jestem na to wyczulony - zapewnił Hatchuel w rozmowie z agencją AFP.

REKLAMA

Dodał, że książka była własnością biblioteki we Lwowie w latach 1850-1870, a następnie prawdopodobnie została sprzedana. Potem około 1900 r. została przywieziona do Paryża przez znanego księgarza Luciena Bodina, który był specjalistą od ezoteryki. Ostatnim właścicielem dzieła Kanta był prywatny kolekcjoner, który kupił je pół wieku temu. A Hatchuelowi sprzedał je syn tego kolekcjonera. - Wszystko jest weryfikowalne - podkreślił.

Brak odpowiedzi na wniosek o restytucję

Szef resortu przypomnial jednocześnie, że we francuskim Luwrze nadal zjaduje się inne dzieło sztuki: "Holenderski brzeg rzeki” J.van Goyena, które zostało zrabowane z czasie II wojny światowej ze zbiorów wrocławskich.

Muzeum do dziś nie odpowiedziało na wniosek restytucyjny polskiego MKiDN.

REKLAMA

Czytaj także:

Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk gościem Programu 1 Polskiego Radia - zobacz nagranie rozmowy

IAR, PAP/ mbl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej